niedziela, 2 listopada 2014

Quinceañera, tortilla, deszcz, sport, halloween, miasto MEKSYK i szkoła

Witam, cześć i czołem!!!

Widzę, że mam średnią dodawania postów raz na miesiąc. No trudno, tyle się dzieje, że nie mam czasu na pisanie. Samo porządkowanie zdjęć zajmuje mi średnio 2 godziny. Ale zdjęcia już posegregowane czas na obszernego bloga...START

Tak! Zrobiłam pierwszy raz w życiu swoją własną tortille od początku do końca!!! JAJAJJA

 1.robimy ciasto


 2. Lepimy kulki 




 3. Wałkujemy


 4. Na patelnie i na talerz

 5. miąsko
 6.Biała kapusta

 7.Cebula

 8. Zielona salsa
                                                               9. no i gotowe jemy 


Następną przygodą w zeszłym miesiącu była moja pierwsza quinceanera w życiu. Są to 15 urodziny, bardzo hucznie obchodzone w Meksyku, taak bardzo hucznie.......To było coś jak wesele, to nie były uroziny. Była wynajęta przeogromna sala, orkiestra, DJ, pan od robienia suschi ( ale to tylko dla młodzieży, bo jej rodzina miała zapewnione jedzenie z karty i jeszcze więcej), znana lodziarnia w meksyku robiła lody i napoje. Potem także były rozdawane różne upominki: wisiorki, okulary przeciwsłoneczne, czapki, pierścionki....Potem przyszli jeszcze ludzie na szczudłach no i oczywiście jak na urodzinach.... przeogromny tort. A solenizantka jak normalna solenizantka była ubrana w suknie bardzo podobną do sukni ślubnej<3 Po prostu kocham Meksyk!!!








Potem w szkole mieliśmy parę ciekawych zadań. Między innymi odwiedziliśmy dom starców. 
Mieliśmy dzień sportu polegający na tym, że rano mieliśmy wszyscy razem rozgrzewkę a potem mieliśmy 3 tak bardzo interesujące konferencje, że wszyscy spali....


Potem z wymieńcami udaliśmy się do country club, więc na szczęscie poćwiczyliśmy troche. Ale potem no cóż poszliśmy coś zjeść<3

No i tak jak pisałam w ostatnim poście - zaczęłam trenować tyczkę. Ludzie ( jak to meksykańcy) są przesympatyczni.

 Warunki nie są jakieś niesamowite ale mi to nie przeszkadza, ważne jest dla mnie to ważystwo i to, że robię to co kocham!!

Przyszedł pazdzierni ,  a razem z nim imprezy halloweenowe!!!
 Przebrałam się za gnijącą pannę młodą ale 
w wydaniu bardziej mrocznym niż w filmie<3
 Niestety użyłam zwykłych farb bo nie mogłam dostać farb do twarzy i trochę zaczęło się łuszczyć i sciągać mi skórę i odpadać... dlatego też byłam trochę mroczniejszym wydaniem a no i nie mogłam się uśmiechać hehe




 Zaczęłam zrywać moją twarz 
 dziewczyny pomagają jaja

 Sala była bardzo udekorowana. Można było się w czuć nastrój halloween: sztuczne pajęczyny, pająki i ludzie przebrani za wszystko, zaczynając na jednorożcach a kończąc na intymnych częsciach ciała hehehe<3

Życie szkolne, tak bardzo dużo się uczę...Nie no na hiszpański się uczę .... na reszcie lekcji....no ale tno nie tylko ja



 haha egzamin z hiszpańskiego!!!!


 NO I PRZYSZEDŁ CZAS NA OPISANIE WYCIECZKI DO MEXICO CITY!!!!!!!

Tak 18 października zaczęła się moja wycieczka szkolna do stolicy. Zebraliśmy się wszyscy w niedzielę koło godziny 14 (tak dzięń wcześniej była impreza halloweenowa poszłam spać o 4 rano o 9 miałam mecz siatkówki i wróciłam do domu o 12 - trochę mało spałam ups) Każdy musiał ustawić się w kolejce na przeszukanie torby. W sumie nie wiem czego szukali bo patrzyli bardzo powierzchownie. No dobra. Potem dostalam koszulkę no i teraz było trzeba czekać na odjazd.

 Podróż autokarem taka długa... wyjechaliśmy koło godziny 15 a dojechaliśmy koło godziny 12 następnego dnia do San Cayetano. Tam zwiedzaliśmy starą kopalnie srebra, Hiszpanie odkryli tam bogate żyły srebra i dorobili się na nich fortuny, która pomogła sfinansować budowę tego urokliwego miasta.






Następnie przejechaliśmy już do Guanajuato i zwiedzaliśmy małe muzeum.




Potem dojechaliśmy do hotelu zjedliśmy obiadek i wieczorkiem poszliśmy do centrum Guanajuato i mieliśmy czas wolny do północy haha (tak bardzo w polskiej szkole możliwe)


  W samochodzie policji<3


 Zdjęcie z policją tak bardzo możliwe w Polsce!!
 Grający ludzie
 Potem koło 11 przydarzyła nam się mała przygoda.... okazało się, że do hotelu wracamy taxówkami
- tak bardzo możliwe w Polsce...nie trochę strachu czułam bo dowiedzieliśmy się o tym przez przypadek tak pózniej jak o pólnocy byśmy przyszli na miejsce zbiórki i nikogo by nie było no to by było trochę dziwnie.

Rano pojechaliśmy do muzeum mumii <3
Mała informacja historyczna:
Mumie z Guanajuato to naturalnie zmumifikowane ciała pochowanych w czasie epidemii cholery wokół Guanajuato w Meksyku w 1833 roku.
Wszystkie te mumie ekshumowano między 1865 i1958, gdy prawo wymagało od krewnych zapłaty podatku w celu utrzymania ciała na cmentarzu. Jeśli krewni nie mogli zapłacić tego podateku tracili prawo do miejsca pochówku, a martwe ciała ekshumowano. Dziewięćdziesiąt procent ciał na cmentarzu ekshumowano ponieważ ich krewni nie płacili podatku.






Następnie udaliśmy się pod pomnik 
El Pipila była z niego przepiękna panorama na malownicze domki




Potem miałam małą przygodę związaną z zjedzeniem.Poszliśmy wszyscy do specjale sklepu z jedzeniem typowym dla tego rejonu Meksyku. No i można było tam próbować różnych smakołyków. i tak smakuje razem z moją koleżanką jedną czerwoną pastę i tak sobie myślimy, że to pewnie z suszonych pomidorów tak dobra mniam mniam kupie jeden słoiczek dla rodziców w polsce. Za tanie nie było ale czego się nie robi dla rodziny skoro wiem, że bedzie im smakować. Spakowałam słoiczek do plecaka i potem mój kolega się pyta co kupiłam a ja mu mówię, że słoiczek z szuszonymi pomidorami i mu pokazuje. On patrzy na mnie zdziwiony i pyta czy ja wiem, że to są na pewno pomidory, ja że nie ale t5ak mi się wydaje. A on na to w śmiech.... okazało się, że kupiłam pastę pasikoników. Ale naprawdę jest bardzo dobra... ale jej chyba więcej nie zjem.




Następnie przejechaliśmy do Dolores gdzie był piękny kościół i przepyszne lody a każdym smaku dosłownie- spróbowałam lodów o smaku whisky, krewetek czy o smaku mięsa ( nie chce wiedzieć jak je robią)
Potem w końcu pojechaliśmy do MEXICO CITY. Po 6 h w autobusie byliśmy w stolicy. Pierwsze wrażenie- kolejne inne jak Los Mochis. 
W końcu widziałam bloki czy wieżowce, Kolory też inne nawet zapach inny jak w Mochis. Pierwsze wrazenie bardzo pozytywne. Wieczorkiem wyszliśmy na miasto na kolacje. Czułam się bezpiecznie bo na każdym skrzyżowaniu stała policja. Jednak w jednym momencie zaczepili nas jacyś obkolczykowani ludzi ale uciekliśmy jajaaj.



Następnego dnia udaliśmy się do Basilici w Guadalupe. Przepiękne święte miejsce ale bardzo podobne do świętych miejsc w Europie jak na przykład Fatima. Też Kościół oryginalny i nowoczesna Kaplica. I Polski akcent: Bardzo duży Pomnik naszego Papieża<3
Bardzo mi było miło kiedy weszłam do Basilici i była msza i akurat wszyscy śpiewali Barkę
Tak mi się jakoś ciepło na sercu zrobiło.






Następnie przejechaliśmy do piramid w Teotihuacan. Bardzo piękne miejsce i znowu krótka informacja historyczna:
Według legend zostało ono zbudowane przez olbrzymów, zwanych quinametin, którzy mieli żyć przed pojawieniem się ludzi i zostali zniszczeni przez wielką katastrofę.To święte miasto było celem pielgrzymek wielu plemion żyjących w Mezoameryce. Według mitów indiańskich tu powstał świat, nastąpiło oddzielenie światła od ciemności, powstało słońce i księżyc. Najprawdopodobniej w Teotihuacan powstał system religijny przyjęty później przez inne plemiona, tu kapłani opracowali kalendarz, według którego liczono czas. Miasto to zostało nazwane przez Azteków miejscem, gdzie rodzą się bogowie.
 Typowa zupa Azteków ( jbc smakuje jak rosół z pomidorową )
Honey dotarła na szczyt<#










 Następnego dnia udaliśmy się do centrum Mexico City gdzie swój występ mieli "ludzie ptaki" .Przyczepieni do wielkiego słupa indianie z rodu Totonaków tańczą w powietrzu.


Następnie udaliśmy się do muzeum antropologicznego. No to zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Nie mieliśmy tyle czasu żeby zwiedzić całe, ale widziałam naprawdę bardzo interesujące eksponaty i w tym oryginalny kalendarz Azteków. Robi wrażenie heh.














Potem udaliśmy się do zamku Chapultepec.
Bardzo ładny zameczek położony na wzgórzu pasikonika








 Taka ciekawa historia związana z tym zdjęciem hahaha.
Okazało się, że nie można siadać na tym no i podszedł do mnie policjant no i chciał mi wystawić mandat. No ale ja mają otwarty umysł (hahaha) wymyśliłam sobie, że nie chce wydawać kasy na mandat, no chyba logiczne haha. I kiedy on zaczął do mnie mówić po hiszpańsku czyli pytał sie o moje imię udawałam, że nie rozumiem- dziewczyny były trochę z boku i tylko powstrzymywały śmiech. Como se llamas???- hmm a  nie rozumiem ahhh no etiendo aj nie rozumiem- tu nombre??? Hablas ingle??? A nie rozumiem ....Ingles no no etiendo .. nie rozumiem co pan mówi. (hahahahah) NOMBRE NAME - aaa moje imię Marcelina. "Skąd Jesteś"(De donde eres??) AAAa Polonia.
I on w końcu mi odpuścił bo widział, że się chyba nie dogadamy hahah i tak zaoszczędziłam około 100zł heheheeh.




 Były też wiewiórki<3

Następnego dnia ahhhhhh SIX FLAGS!!!!!!!! Największy park rozwyki w Meksyku i największy park w jaki ja byłam. Jeden z najlepszych dni w moim życiu. Było fantastycznie. Było tyle atrakcji , że chyba tylko na 3 byłam 2 razy. I jeszcze do tego wieczorem wykupiliśmy wejście do 7 domów strachów. To było najlepsze. Ja nie lubię horrorów ale to było na serio mega fajne. Bałam się bardzo ale jak ma się w pobliżu kolege to jest super fajnie jajajaaj. Każdy dom miał swoją tematykę i to nie było tak, że się wchodziło i były po prostu poukładane strasze rzeczy. Do tych domów wchodziło się w grupkach maksymalnie 7 osobowych. Klimacik był zrobiony i jeszcze atakowali cię żywi ludzie np z piłą mechaniczną albo z tasakiem. Dla mnie najstraszniejszym domem strachów był rzeźnik, dziki zachód i straszne lalki. No to robiło wrażenie. Jeszcze mało tego po godzinie 20 na ulicach chodziły potwory.
Żeby tylko na ulicach. Chcesz sobie pojechać kolejką górską w wagoniku z koleżanką a tu ci nagle wchodzi do twojego wagonika ząbi. To było na serio straszne. I śmiesznie bo w jednym momencia na ulicy zaatakowało mnie 3 facetów z piłą mechaniczną hahah. A kolejki górskie były naprawdę fantastyczne tak kręciły, tak kręciły......Najfajnieszy był superman. Była to największa kolejka w parku. I potem boomerang to było extra najpierw jechałeś w jedną stronę i cię kręciło a potem wracałeś tą samą trasą ale tyłem. Koleżanka obok mnie prawie ogłuchła. Śmiesznie bo na następny dzień Honey, Malina i ja nie mogłyśmy mówić praktycznie straciłyśmy głos. <3 Kocham to miejsce i che tam wrócić.,





















To nie jest manekin




TAK jeden z najlepszych dni w moim życiu!!!!


Następnego dnia zaczeliśmy już wracać do Los Mochis ale po drodze pojechaliśmy jeszcze na rejs typowymi łódkami tego rejonu\




Tak to jest do jedzenia ale sie nie odważyłam


W jednym z centrów handlowych w Mexico City było lodowisko, ale jak się zapytałam znajomych meksykańców czy potrafią jeździć na łyżwach no to powiedzieli, że nie...

Potem pojechaliśmy do Guadalajary do identycznej jak naszej szkoły na śniadanie i wykład o naszej przyszłej karierze ale wszyscy byli tak zmęczni po nocy w autokarze, że wszyscy spali. No i potem wróciliśmy już do Los Mochis. Jechaliśmy 23 h i nie było tak, że można sobie spać nie a to jest bitwa na poduszki a to jest film, na który znajomi zmuszają cie, żebyś oglądała( horror bałam się jak nie wiem co) Spałam może z 4 godziny. Tak więc jak przyjechała do domu koło 10 w nocy chwilę porozmawiałam z moimi rodzicami i poszłam spać.


Następną rzeczą jaką chciałabym opisać to Dzień wszystkich świętych tutaj tak. Obchodzone jest trochę inaczej. Tutaj robi się mnini ołtarzyki zmarłym. Ustawia się ich zdjęcie i stawia się typowe meksykańskie czaszki tzw sugar doll i ich ulubione słodycze i rzeczy. Bardzo podoba mi się ta tradycja.

Jej napisałam to!!!!!! Pisałam to cała niedziele z przerwą na wizyty Honey w domu hehehe. To też jest historia. Przyszła do mnie koło 17 i stwierdziłyśmy, że mamy ochotę na mleko kokosowe, więc pójdziemy sobie kupic. Po drodzę stwierdziłyśmy też , że chcemy też kupić takie typowe meksykańskie słodycze, więc poszłyśmy po nie potem po to mleko, ale nie mogłyśmy go znaleźć no to stwierdziłyśmy, że pójdziemy na hot dogi ... ale kurcze nie mogłyśmy ich znaleźć już chciałyśmy wrócić ale patrzymy a tu te hot dogi. No dobra kupiłyśmy no to czas wracać i co i się zgubiłyśmy jhehehe. Razem chodziłyśmy chyba z 2 godziny. Na szczęscie tata Honey po nas przyjechał bo chyba byśmy nie odnalazły mojego domu hehehe. 
No i wróciłam i pisze dalej i napisałam i jestem bardzo szczęśliwa.
Mam nadzieję, że podoba się mój post i zachęcam do komentowania<3